Anetta Plichta

Dziś kolejne Szyciowe CV. Naszym gościem jest Anetta Plichta. Zapraszamy do zapoznania się z ciekawą opowieścią Anetty o jej początkach z patchworkiem (i nie tylko).


Nie od razu Paryż zbudowano, czyli patchworkowe początki
Był rok 2002. Z maszyną do szycia znałam się już dobrze albo tak mi się tylko wydawało. Na gwiazdkę dostałam komputer z dostępem do internetu. Było to za pomocą łącza telefonicznego. To było jakby w innym życiu. Mogłam korzystać z internetu godzinę dziennie, a strony ładowały się strasznie wolno, ale to otworzyło mi świat robótek ręcznych.
Co prawda od dzieciństwa uczyłam się robić na drutach, szydełkiem, w szkole wyszywałam serwety haftem kaszubskim, ale ta niezliczona ilość wzorów haftu krzyżykowego, jaką znalazłam w przepastnym internetowym świecie była dla mnie jak objawienie. Ze stron z haftem krzyżykowym trafiłam do grupy osób,  które postanowiły rozwinąć projekt "kołderki za jeden uśmiech".
Pierwszy mój kwadracik pojawił się na kołderce nr 6 dla Pawełka M. Haftowanie kwadracików to za mało, więc postanowiłam uszyć kołderkę. Moją pierwszą uszyłam dla Pawełka, miała nr 44. 



To był to mój pierwszy patchwork. Uszyłam go dzięki Evie z Warszawy. Kiedy rozwijał się projekt Eva przygotowała specjalny kurs szycia patchworków on-line. Był rewelacyjny i bardzo żałuję, że tej strony już nie ma. Po pierwszej kołderce pojawiły się kolejne. Szycie ich sprawiało mi naprawdę dużo radości. W międzyczasie pojawiły się moje ukochane dzieci i zaczęło mi brakować czasu na szycie dla projektu, więc się wycofałam. Nie znaczy to, że całkiem przestałam szyć. Szyłam i szyję nadal. 




Mój patchworkowy świat
Moje dzieci doczekały się kilku narzut i całkiem sporej kolekcji poduszek, podobnie jak dzieci w rodzinie. Przez jakiś czas szyłam "celinki" (poduszki szyte w celach charytatywnych - red.). Robiłam to z prawdziwą radością. Teraz moje dzieci są już większe, więc mogę poświęcić trochę czasu na naukę kolejnych patchworkowych technik.



Jazda dowolna czy program obowiązkowy? Czyli moja ulubiona technika
 Nie znalazłam jeszcze swojego ulubionego sposobu szycia. Nie wiem też w jaką stronę pójść. Czasami kusi mnie patchwork tradycyjny, innym razem wzywa artystyczny. Próbuję różnych technik. Czasami wydaje mi się, że coś jest nie dla mnie, a później okazuje się, że to nie do końca tak, jak mi się wydawało. 

Po uszyciu kołderki z dinozaurami (więcej zdjęć na blogu Anetty dla młodszego syna myślałam, że już nie wrócę do pp. Szyjąc mój patchwork na konkurs pomarańczowy,  literki szyłam na papierze i było to całkiem przyjemne doświadczenie. Wygląda na to, że nie można kategorycznie powiedzieć, że coś na pewno nie jest dla mnie.



Podobnie było z pikowaniem z wolnej ręki. Kiedy robiłam to pierwszy raz byłam przerażona. Teraz ciągle dużo nauki przede mną,  ale wiem, że ćwiczenie czyni mistrza, więc się nie poddaję. 

Lubię wszystkie kolory świata, ale mój ulubiony to...
W zeszłym roku po raz pierwszy wspólnie z koleżankami z grupy Patchwork Cokolwiek Pomorski farbowałam tkaniny. Od tego czasu to moje ulubione tkaniny do szycia patchworków. Mają kilka zalet: są niepowtarzalne i do tego stosunkowo tanie w porównaniu do tkanin typowo patchworkowych. Nie szkoda ich do trenowania różnych wzorów. 

Już nie mogę się doczekać kiedy spotkam się z dziewczynami na kolejne farbowanie. To naprawdę super zabawa i ciekawe doświadczenie,  bo do końca nie wiadomo co nam wyjdzie. 

Mój warsztat pracy 
Kiedy zaczynałam moją przygodę z patchworkami miałam do dyspozycji starego Łucznika. Od tego czasu trochę się u mnie pozmieniało. Obecnie mam do dyspozycji maszynę Janome DC4100, którą wykorzystuję głównie na spotkaniach szyciowych. 
W domu szyję na maszynie przemysłowej. Jest dużo lepsza. Od czasu gdy odkryłam, że można na niej pikować z wolnej ręki jestem nią zachwycona i polecam wszystkim, którzy mają wystarczająco dużo miejsca. Dodatkowo mam dwa overlocki, a do prasowania żelazko ze stacją parową oraz deskę do prasowania z nadmuchem i odsysaniem. Więc na brak sprzętu nie mogę narzekać. Pochwalę się jeszcze, że mam specjalny pokój do szycia. 


Poza patchworkiem też jest życie... 
Patchwork to ważna część mojego życia. Lubię szyć, to mnie odpręża, ale poza tym istnieją w moim życiu inne rzeczy, które pomagają mi żyć pełnią życia. Dla zdrowia trochę biegam. Niedziela to dzień święty i w tym dniu z zasady nie szyję, więc gdy tylko mogę to poświęcam czas na czytanie. 
Książki to moja kolejna wielka miłość. Czytam różności w zależności od nastroju i tego czego akurat potrzebuję. Lubię kryminały, fantastykę, książki typowo "babskie". Mam też dwie książki o patchworkach. Czytałam je już kilka razy. To "Klub perskich pikli" oraz "Tulipany Alice" autorstwa Sandry Dallas. 
W sezonie co weekend jeżdżę na mecze młodszego syna. Piłka nożna też mnie interesuje. Jestem kibicem nie tylko mojego syna,  ale równie chętnie oglądam inne mecze.

Strasznie się rozpisałam, ale tak wygląda mój nie tylko patchworkowy świat.


Bardzo dziękujemy za pokazanie kawałka Twojego świata, Anetto!

Komentarze